Olga Przyłęcka – próba rekonstrukcji losu kobiety z Powstania
01 sierpnia 2014 | 12:00 | Alina Petrowa-Wasilewicz / br Ⓒ Ⓟ
Została zamordowana przez Niemców 14 września 1944 r. Znała niemiecki i próbowała uratować grupę mieszkańców Marymontu. Bezskutecznie, ale pamięć o niej przechowywana jest przez mieszkańców dzielnicy. Przeprowadziłam małe śledztwo żeby ustalić, kim właściwie była Olga Przyłęcka.
Na warszawskim Marymoncie, na skraju parku Kaskada zachował się osobliwy pomnik upamiętniający losy mieszkańców dzielnicy w czasie Powstania Warszawskiego. Jest nim kawałek muru, obrośnięty brzozami, pozostałość domu, który stał tu siedemdziesiąt lat temu. Na murze widnieje napis, wymalowany czarną farbą olejną, odnawiany co parę lat, gdy zaczyna się zacierać: „W miejscu tym została zamordowana rozstrzelana gdy błagała o litość dla pozostających w schronie OLGA PRZYŁĘCKA, «bo to była Polka»”. Poniżej państwowa, standardowa tablica z białego wapnia, jakich jest w Warszawie setki – informująca, że jest to „Miejsce uświęcone krwią Polaków poległych za Ojczyznę. W tym miejscu 14 września 1944 r. hitlerowcy rozstrzelali 40 osób cywilnych”. Pod nią mała tabliczka informuje, że miejscem tym opiekują się położone nieopodal Wyższa Szkoła Pożarnicza oraz Szkoła Podstawowa nr 263.
Kilka lat temu spróbowałam dowiedzieć się czegoś więcej o „kobiecie z muru”. Kim była Olga Przyłęcka? Ile miała lat, gdy zginęła, czym się zajmowała? Co stało się owego wrześniowego dnia, gdy Powstanie Warszawskie dogorywało?
Z opowieści starszych mieszkańców Marymontu dowiedziałam się, że oprawcy z takich formacji jak SS Dirlewangera, czy brygad Kaminskiego, mordowali na Marymoncie ludność cywilną tak jak w pierwszych dniach Powstania na Woli. Zginęło wówczas wielu ludzi, praktycznie wszyscy, którzy nie zdecydowali się na porzucenie swoich domów. W internecie można było znaleźć informację, że Olga Przyłęcka zginęła obok domu, w którym mieszkała i w którym w czasie Powstania zorganizowała punkt sanitarny. Opiekowała się w nim rannymi, nie wiadomo czy cywilnymi ofiarami, czy powstańcami.
Kolejnym miejscem poszukiwań był znajdujący się około 300 metrów od Muru Pamięci parafialnym kościele pw. Matki Bożej Królowej Polski. Jednak nikt z księży nie znał dodatkowych szczegółów tej historii, choć Przyłęcka była tu parafianką.
O „kobiecie z muru” nie wiedział niczego także mieszkający od dziecka na Marymoncie mężczyzna, żadnych informacji nie udało mi się uzyskać w sekretariacie Wyższej Szkoły Pożarniczej, która opiekuje się miejscem pamięci. Kolejnym miejscem poszukiwania był leżący na obrzeżu Parku Kaskada Instytut Ochrony Środowiska. Przed wojną w tym miejscu lub niedaleko, była przepompownia wody i kolektor, od którego wzięła się nazwa ulicy – Kolektorska. Płynęły tędy ścieki z północnej części miasta, wpadając bezpośrednio do Wisły.
W Instytucie Ochrony Środowiska dziennikarka trafiła na cenną informację. Instytut przechowuje dokumenty dawnej przepompowni (kolektora?). Nad jej prawidłowym funkcjonowaniem czuwał inżynier Przyłęcki, mąż Olgi. W archiwum zachowały się zdjęcia domu, w którym państwo Przyłęccy mieszkali. Inżynier Przyłęcki po wojnie pracował jako wykładowca na Politechnice Warszawskiej. Ten trop, szybko się jednak urwał. Nastąpił impas w poszukiwaniu informacji.
Rok po pierwszej rundzie poszukiwań dowiedziałam się od znajomej, że będąc na wakacjach na Kielecczyźnie, poznała kobietę, która przed wojną mieszkała w domu, z którego dziś został jedynie kawałek muru. Właścicielka gospodarstwa agroturystycznego, w którym znajoma poznała tę kobietę, podała mi telefon pewnej pani, przedwojennej warszawianki, która obecnie mieszka w Kielcach. Zadzwoniłam do niej i stwierdziłam z satysfakcją, że nareszcie natrafiłam na mieszkankę Marymontu, która znała i pamiętała Olgę Przyłęcką. Okazało się, że Olga była Rumunką.
Siostra pani z Kielc mieszkała w Warszawie, z zawodu dentystka, która przeżyła Powstanie i jej głównym zadaniem było leczenie zębów powstańcom i wszystkim warszawiakom. Zawdzięczam jej kolejną garść informacji.
Olga Przyłęcka mieszkała z mężem w dużym pięknym domu u wylotu Kolektorskiej. Drewniany dom nawiązywał do stylu dworkowego. Małżeństwo należało do dzielnicowej elity, siostry, które je znały wspominały pobliskie korty i gry w tenisa młodzieży z dobrych domów z okolicy. Państwo Przyłęccy mieli syna. Gdy wybuchło Powstanie, mąż i około dwudziestoletni syn, poszli walczyć. Olga pozostała w domu. Ponieważ znała doskonale niemiecki, gdy rozeszła się wiadomość o mordach na ludności cywilnej, została na Marymoncie, nigdzie nie szukała schronienia. Podobno miała nadzieję, że zwracając się do Niemców w ich języku uda jej się przekonać ich, żeby darowali życie grupie mieszkańców. Ta nadzieja okazała się płonna.
Udało mi się spotkać z jeszcze jednym mieszkańcem przedwojennego Marymontu, który potwierdził, że Olga była Rumunką, która świetnie się zaaklimatyzowała w Polsce i aktywnie włączała w życie społeczności lokalnej swojej dzielnicy. Wraz z mężem mieszkała na Żoliborzu urzędniczym. W czasie Powstania została w domu, żeby bronić mieszkańców maleńkiej wioseczki, złożonej z kilkudziesięciu chałup, Słodowca. Oni byli łącznikami z oddziałami AK, działającymi w Kampinosie, dlatego musieli zginąć. A Olga próbowała ich ratować, przyjęła ich w swoim domu, no i znała niemiecki…
Z tych sprzecznych informacji można wyłuskać kilka pewników. „Kobieta z muru” była Rumunką, osobą w sile wieku, gdy zginęła musiała mieć ponad czterdzieści lat i była z pewnością kobietą wykształconą. Jej mąż i syn przeżyli Powstanie. Udało mi się jeszcze ustalić, że Przyłęcki – junior od dawna nie żyje oraz że nie założył rodziny.
Po Oldze Przyłęckiej zostanie więc napis na kawałku muru oraz fakt, że świadomie złożyła z siebie ofiarę, pragnąc ratować mieszkańców Marymontu. Została zamordowana wraz z nimi 14 września w dniu, w którym Kościół obchodzi święto Podwyższenia Krzyża Świętego.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.